Skandal filatelistyczny z elementem polskim w Monako

Czesław Słania (1921-2005) był polskim projektantem znaczków pocztowych i banknotów, mianowanym nadwornym grawerem króla Szwecji, królowej Danii i księcia Monako. Zaprojektowany przez niego znaczek, przedstawiający Księżną Karolinę i wydany w Monako w 1981 roku stał się przyczynkiem do wielkiego skandalu filatelistycznego.

Miniaturowe księstwo Monako, uważane jest za jedno z najbogatszych krajów świata. Ludzie wiedzą, jak tu zarabiać, jak mówią, z niczego. Monako jest pełne banków, drogich hoteli, tu znajduje się słynne kasyno Monte Carlo, tutaj kwitnie biznes turystyczny. Należy pamiętać, że jedną z głównych pozycji dochodów w Monako jest emisja znaczków pocztowych, przeznaczonych nie tyle do wysyłania listów, co do uzupełniania zbiorów filatelistów.

Księstwo Monako posiada długą tradycję filatelistyczną. Pierwszy monakijski znaczek został wydany 1 lipca 1885 roku i przedstawiał wizerunek księcia Karola III. W 1937 roku w odpowiedzi na rosnące zainteresowanie filatelistyką, w Monako utworzono Urząd Znaczków. Od 1949 roku, czyli od dojścia do władzy księcia Rainiera III, ranga Księstwa na polu filatelistyki wzrastała, a on sam był osobiście zaangażowany, jak podają źródła, w każdy aspekt tworzenia egzemplarzy filatelistycznych Księstwa. Przypisuje mu się także twierdzenie: „Znaczki są najlepszym ambasadorem naszego kraju”. Dziś zbiory należące do Rainiera stanowią główne zasilenie Monakijskiego Muzeum Znaczków i Monet.

Wyobraźcie sobie, że to właśnie ze znaczkami z Monako jest związany pewien skandal, o którym Wam teraz napiszę. Afera z nim związana rozpoczęła się w 1991 roku i trwała przez pięć lat, aż wyszła na jaw. Jak do tego doszło?

Brytyjska gazeta The Express donosiła w artykule z 14 listopada 1998 r., że ​​francuska policja prowadzi dochodzenie w sprawie, którą gazeta nazywa „królewskim oszustwem znaczkowym”, wartym około 45 milionów funtów (około 75 milionów dolarów).

Mówi się, że znaczki, których to dotyczy, to niedomiarowane i niedenominowane współczesne wydania Monako, które są szeroko sprzedawane kolekcjonerom jako tak zwane wydruki próbne lub podobne, luksusowe dowody. Takie bloki były traktowane jako pamiątka, publikacje promocyjne, ale dla prawdziwych filatelistów nie mają żadnej wartości. Byli jednak ludzie w administracji Monako, którzy zamieniali takie emisje okolicznościowe w bardzo dochodowy biznes. Przez kilka lat duże, drukowane wydanie pamiątkowych bloków znaczków było potajemnie sprzedawane nieświadomym w filatelistyce, ale dość bogatym mieszkańcom drogich willi i apartamentów na Lazurowym Wybrzeżu.

Artykuł w Expressie twierdził, że Sako Khatchikian, francuski biznesmen mieszkający w Szwajcarii, mógł zebrać fortunę na sprzedaży takich specjalnych emisji znaczków. Sprzedawanie znaczków z zyskiem jest oczywiście honorowym zajęciem, ale znaczki związane z tymi okolicznościami są podobno wydawane tylko rodzinie królewskiej Monako, aby rozdawać je gościom i dostojnikom jako prezenty oraz upamiętniać specjalne wydarzenia.

Dowód ze znaczku Monako z Princess Charlotte z 1981 r. podpisany przez grawera Czesława Słanię. Podobne, ale niepodpisane dowody były przedmiotem śledztwa we Francji (https://www.glenstephens.com/linnsDec7-98.html)

Jednak zamiast otrzymać tylko niewielką liczbę tych niedoskonałych przedmiotów, rząd Monako podobno poprosił o dziesiątki tysięcy zestawów każdego wydania.

Kalkulacja była prosta: tych bogaczy zapewniono, że zakup bloków okolicznościowych z wizerunkami znaczków to naprawdę dobra inwestycja i, że wkrótce staną się one rzadkością, a za dwa, trzy lata ich wartość potroi się. A bogaci, łapiąc przynętę, kupowali te nic nie warte arkusze.

Ale oczywiście, gdy niektórzy „szczęśliwi właściciele” drukowanych bloków z urzędu pocztowego w Monako próbowali je sprzedać, stało się jasne, że nie kosztują ani grosza i na pewno nie są kolekcjonerskie. Wśród nieszczęsnych oszukanych filatelistów zaczęło się zamieszanie, poszli na dwór książęcy na skargę, a oszustwo, które zyskało wiele rozgłosu, zaczęło się rozwijać. Pojawiły się nazwiska „gangsterów znaczkowych”: Andre Palmer – zarządca majątku osobistego księcia Monako, słynny handlarz kolekcjonerskimi znaczkami pocztowymi z Nicei – Sarkis Kachikyan oraz cały szereg innych uczestników oszukańczych transakcji.

Administracja księstwa nakazała francuskiemu fabrykantowi w Dordonii wyprodukowanie serii wartościowych bloków pamiątkowych znaczków, z których każdy kosztował skarb księstwa dokładnie 3,63 franka francuskiego. Następnie administracja sprzedała te bloki wyłącznie Kachikyanowi za 200 franków, z kolei Kachikyan odsprzedał je pewnemu bardzo solidnemu i szanowanemu ekspertowi w dziedzinie filatelistyki – Gerardowi Lerite za 400 franków za blok. Ten ostatni, wykorzystując swoją wcześniej nieskazitelną reputację i autorytet, lekkomyślnie oczarował biznesmenów na Lazurowym Wybrzeżu, dając im „ten skarb prawie za darmo” – za jedyne dwa tysiące franków za arkusz! W końcu znalazło się 1221 osób, chcących bez wysiłku pomnożyć swój majątek poprzez inwestycje w filatelistykę, ale słusznie powiedzieć – ofiary oszustw. Razem kupili mnóstwo „ekskluzywnych znaczków” za przyzwoitą kwotę – 400 milionów franków! Czyż nie jest to doskonała ilustracja tego, jak chciwość niszczy ludzi?

Policja francuska podejrzewała, że ponad tysiąc osób zostało w ten sposób oszukanych na łączną kwotę 39,6 milionów funtów. Dowodem przeciwko Księstwu miały być dwa czeki od Khatchikiana na kwotę 50 i 100 tysięcy funtów, wpłaconych na konto Księcia Monako. Zapytany w sądzie zarządca księcia – pan Palmero – przyznał się i potwierdził, że Jego Wysokość naprawdę dostał pieniądze ze sprzedaży podrobionych bloków znaczków, o których mowa powyżej. Powiedział też, na co książę wydał te fundusze – na uzupełnienie własnej kolekcji znaczków, która jest uważana za jedną z najlepiej ukończonych i najlepiej zgromadzonych kolekcji na świecie…

Jednak żaden z dowodów nie wskazywał, by Rainier wiedział o prawdziwych motywach biznesmena, który przyznał się francuskim władzom, że plan uknuł z Lheritierem. Pierwszy na sprzedaży nieprzebitych znaczków z Monako zarobił milion, a drugi 45 razy więcej.

Sako Khatchikian był kojarzony również ze skandalem znaczkowym w Mozambiku. Niektórzy jego wpływom przypisują umieszczanie nielegalnych znaczków w prestiżowym Michel Catalogue. Dzięki tej publikacji egzemplarze, w które zainwestował 20 tysięcy euro, uzyskały wartość katalogową 160 tysięcy. Na stronie rankia.com autorzy wpisów twierdzą, że Khatchikian miał udział w umieszczeniu w Michel Catalogue 2006 nielegalnych znaczków z Beninu i wielu innych krajów.

Leave a Reply