Bolid F1 i części, z których jest on zbudowany, są na ogół warte dużo pieniędzy. W rzeczywistości można argumentować, że są to prawdopodobnie jedne z niewielu elementów inżynierii, które są warte mniej niż suma ich części ogółem. Szacuje się, że są to elementy o wartości prawie 10 milionów dolarów. Niestety nie są one też wielokrotnego użytku, co oznacza, że po każdym wyścigu trzeba coś naprawić w bolidzie.
Większość fanów F1 jest przyzwyczajona do oglądania niezwykle cennych elementów bolidów, które po wyścigu z kraksą, są wyrzucane na złom bez zastanowienia, co sprawia, że historia, którą zaraz przeczytasz, jest jeszcze bardziej zaskakująca.
Musimy się cofnąć do 2000 r. Dla bogatych i wpływowych, których w tamtym momencie nie ograniczały przepisy o zagranicznych jednostkach kontrolowanych oraz o raportowani , co dzisiaj, pieniądze płynęły swobodnie. Taka gospodarka dała początek nowej generacji miliarderów i zupełnie nowym sposobom przechwalania się własnym bogactwem. Jest powód, dla którego Ocean’s 11 stał się definiującym filmem tamtej epoki.
Oczywiście Grand Prix Monako, które nawet dziś jest zdecydowanie najbardziej błyszczącym wyścigiem w kalendarzu F1, było wtedy tak szalone, jak można się było tego spodziewać. Pieniądze płynęły jak w żadnym innym sporcie, a budżety były w rezultacie praktycznie nieograniczone. To pozwalało drużynom szaleć. Nawet dla uboższych drużyn, takich jak należący do Forda zespół Jaguara (który ostatecznie stał się Red Bullem), życie było imprezą wysadzaną diamentami w weekend F1 w Monako.
Właściwie całkiem dosłownie. W ramach umowy sponsorskiej z wyżej wymienioną kontynuacją Ocean’s Eleven , promotorzy filmu i zespół podjęli absolutnie zaskakującą wspólną decyzję o uruchomieniu dwóch samochodów Jaguar F1, które miały ścigać się (pilotowanych wówczas przez Marka Webbera i Christiana Kliena) z… diamentem osadzonym w przednim nosie każdego z bolidów.
Mówię poważnie, a nawet bardzo. To była rzeczywiście podjęta decyzja. Na torze chyba najbardziej znanym z awarii bolidów Formuły 1 niż jakikolwiek inny. Natomiast obydwa bolidy Jaguara zostały wystawione z diamentami na przednim nosie. Skutek był taki, że Christian Klien jechał po Monte Carlo z brylantem o wartości 300 000 $ przypiętym do przedniego nosa jego bolidu, podczas czwartkowych treningów, kiedy prawie nikt nie patrzył.
To, co ostatecznie było miarą świetnych umiejętności Webbera za kierownicą bolidu F1, to, że diament na jego Jaguarze przetrwał cały wyścig bez szwanku. Diament na bolidzie Kliena niestety przetrwał tylko niecałe okrążenie. Najprawdopodobniej Austriak zgubił diament jadąc w Loews, wbijając przód nosa w barierę na pierwszym okrążeniu wyścigu, w wyniku czego odpadł.
Zwykle w takiej sytuacji pierwszą myślą każdego inżyniera wyścigowego jest po pierwsze bezpieczeństwo kierowcy, a po drugie to, co można uratować z reszty samochodu. W tym przypadku jednak nie mogło to być dalsze od trafności. Rzecznik zespołu Jaguara Nav Sidhu powiedział: „W tym momencie prawdopodobnie powinienem był się martwić o samochód lub kierowcę, ale muszę przyznać, że od razu pomyślałem o diamencie”.
Diament, dostarczony przez handlarza diamentami Steinmetza (ich dyrektor generalny został zatrzymany w dochodzeniu w sprawie oszustwa w 2017 roku) i niesamowicie ubezpieczony, naturalnie przetrwał zderzenie z barierką. Natomiast sam nos bolidu z włókna węglowego, w którym został osadzony diament, dosłownie rozpadł się wokół niego. Jednak to, co stało się później, pozostaje całkowitą tajemnicą. Funkcjonariusze zespołu Jaguar nie mieli wstępu na tor dopiero dwie godziny po wyścigu ze względu na przepisy bezpieczeństwa, podczas których najprawdopodobniej diament został zabrany przez bardzo, bardzo szczęśliwego człowieka. Diament nigdy nie został znaleziony.
Wkrótce rozeszły się pogłoski, że to wszystko było częścią reklamy „Ocean’s 12”, ponieważ główni bohaterzy filmu są złodziejami, a aktorzy, który ich grali, byli na wyścigu. Jednak Hollywood zaciekle odrzuca tą pogłoskę.